Czas na czytanie: „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide

Nie lubię takich książek. Po prostu jestem za wrażliwa i za bardzo się przywiązuję do bohaterów ( a już szczególnie do tych puchatych i czworonożnych), żeby chętnie sięgać po powieści oparte na tym schemacie.

I nie mam tu bynajmniej na myśli, że jest to zła książka, wręcz przeciwnie! To piękna historia o zmianach, jakie w życiu dwojga ludzi potrafi wprowadzić kot, którego niezależna i cicha obecność dodaje życiu barw i uwrażliwia na piękno otaczającej bohaterów natury. Historia pełna malowniczych opisów, które tak uwielbiam i odległej, egzotycznej kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Powieść przeplatana refleksami na temat twórczości i tworzenia, dostrzegania piękna natury i sztuki, radości obcowania z przyrodą i radzenia sobie z żałobą po stracie bliskiej osoby. To książka o radości, jaką mogą dać pozornie banalne zmiany. O nieuchronnym przemijaniu, raz cichym i niemal niezauważalnym, raz nagłym i niszczycielskim niczym fala powodzi. I przede wszystkim i pięknej przyjaźni między człowiekiem, a zwierzęciem – przyjaźni pełnej szacunku i zachwytu, którą jako posiadaczka wspaniałych czworonożnych kompanów w pełni rozumiem.

Niezwykła forma powieści – jednocześnie minimalistyczna i rozmalowana – podnosi w moich oczach tą niewielką książeczkę do rangi dzieła sztuki odbieranego wieloma zmysłami. To prawdziwa uczta dla wyobraźni.

A mimo to nie lubię takich książek. Bo po całym zachwycie, który towarzyszył mi podczas lektury, poza kilkoma mądrościami, które zapadły mi głęboko w pamięć, w moim sercu zawsze zostaje smutek i żal. A o takiej książce nie jest łatwo zapomnieć.

Takashi Hiraide, Kot, który spadł z nieba, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2016, 144 s.

Dodaj komentarz